MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Beskidy otwarte dla turystów, ale gastronomia nie łapie oddechu. Jest tragedia - mówią właściciel lokali gastronomicznych

Jacek Drost
Jacek Drost
Branża gastronomiczna w jakiś specjalny sposób nie odczuła otwarcia stoków narciarskich i hoteli w Beskidach. Klienci są, ale nie tyle, co kiedyś
Branża gastronomiczna w jakiś specjalny sposób nie odczuła otwarcia stoków narciarskich i hoteli w Beskidach. Klienci są, ale nie tyle, co kiedyś FOT. JAK
O ile w ten weekend beskidzkie ośrodki narciarskie, hotele, pensjonaty i kwatery prywatne z powodu poluzowania obostrzeń sanitarnych jakoś odżyły, to nie można tego powiedzieć o branży gastronomicznej. Mimo że w Beskidy przyjechało sporo narciarzy, to lokale gastronomiczne niespecjalnie to odczuły większą ilość klientów, a cukiernie czy kawiarnie to już praktycznie w ogóle. Sprzedaż na wynos to nie to samo, co zjedzenie obiadu w restauracji czy delektowanie się ciastkami i kawą w cukierni. - Jest ciężko. Zupełne dno - zwierza się Janina Białas, właścicielka kultowej cukierni U Janeczki w Wiśle.

Pizzeria Picolo działa nieopodal największego w Szczyrku kompleksu narciarskiego Szczyrk Mountain Resort. W sobotnie mroźne i śnieżne przedpołudnie rozchodził się z niej zapach smakowitych wypieków. Jednak mimo że na pobliskich stokach na nartach lub snowboardzie jeździło sporo osób, to w pizzerii klientów było jak na lekarstwo.

- Mamy pizzę za 25 złotych, smaczne rogaliki. Na razie ruch słaby. Mamy nadzieję, że jak ludzie skończą jeździć na nartach to coś się ruszy - stwierdziły panie pracujące w Picolo.

Klientów można policzyć na palcach jednej ręki

Przed innymi lokalami czy punktami gastronomicznymi w Szczyrku także tłumów nie było. Gdzieniegdzie jakaś rodzina czekała na burgera, hot-doga czy frytki.

- Przyjechaliśmy na trzy dni. Syn po raz pierwszy widzi taki śnieg. Warto było. Ceny przyzwoite - dzieliła się swoimi wrażeniami para ze Świebodzina spotkana przy food trucku Masny Burger, gdzie przed południem klientów można było policzyć na palcach jednej ręki.

Ośrodki narciarskie w Beskidach są oblegane.Mimo że w ośrodkach panuje bardzo duży ruch, przed kasami i wyciągami tworzą kolejki, to znakomita większość ludzi stara się zachować dystans (wymuszają go także specjalnie stworzone korytarze z palików i taśmy) , a także zasłaniać usta i nosy maseczkami. Zdarzają się pojedyncze osoby, które łamią zasady, ale są one upominane przez inne osoby lub obsługę wyciągów. Widać, że znakomitej większości narciarzy zależy na tym, żeby przestrzegać reżimu sanitarnego. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Szturm na otwarte stoki w Szczyrku, Wiśle, Istebnej. Jak zac...

Konrad Targoński, kierownik szczyrkowskiej Starej Karczmy, stwierdził, że jako taki ruch zaczął się w piątek.

- Jak stoki się otworzyły, więcej ludzi zaczęło przychodzić po dania na wynos, zamawiać jedzenie telefonicznie, sporo telefonów jest. Co nieco się ruszyło, ale to nie jest to, co kiedyś - stwierdził Targoński.

Dodał, że ludzie najczęściej zamawiają regionalne dania - baraninę, golonkę kwaśnicę, a dla dzieciaków rosół lub filet z kurczaka. Czas oczekiwania wynosi około godziny, a nawet półtorej, w zależności od tego jaka jest pora.

- Ruch zaczyna się po nartach, między godziną 15.00 a 16.00, wtedy wszyscy chcą zjeść - opowiada Targoński.

Nie przeocz

Kierownik Starej Karczmy uważa, że ceny są umiarkowane. Klienci płacą za całe zestawy, nie ma możliwości dobierania dodatków jak było wcześniej. I tak na przykład: schabowy z ziemniakami lub frytkami i surówką kosztuje 28 zł, baranina z zestawem - 32 zł, za niektóre zestawy trzeba zapłacić nawet 42 zł.

- Ciężko powiedzieć, jaki będzie ten przyszły tydzień, bo poprzedni był naprawdę kiepski - dodał Targoński.

Miejscowi jedzą w domach, przyjezdni coś tam zamawiają

Janina Białas, prowadząca popularną cukiernię U Janeczki w Wiśle i Ustroniu stwierdziła, że nie odczuwają, żeby otwarcie stoków i hoteli przełożyło się na wzrost klientów.

Zobacz koniecznie

- Jest zimno. Ludzie na wynos nie kupują, bo nie ma możliwości, żeby usiąść, napić się kawy czy herbaty, na spokojnie zjeść ciastko. Ktoś tam wracając z nart coś zamówi, ale dla nas tragedia trwa cały czas - opowiada pani Janina.

Zwraca uwagę, że wbrew pogłoskom wiślańskie lokale gastronomiczne wcale się nie otworzyły wbrew zakazom. Wiślanie przestrzegają zasad.

- Płacą i płaczą - mówi właścicielka cukierni U Janeczki. Podkreśla, że przy tarczy, którą otrzymali od rządu, są w stanie jako tako funkcjonować do końca marca. - Chyba, że znowu coś dadzą. Z drugiej strony to nie polega na tym, żeby coś dawać tylko, żeby zacząć normalnie pracować. Widać, że już robi się zła atmosfera i wśród pracowników, i nas. Nikt nie wie, co go czeka. Jest ciężko. Zupełne dno - zwierza się Janina Białas.

- Na miejscowych nie ma co liczyć, bo gotują u siebie w domu. Turystów jest zdecydowanie mniej. Nie ma ferii. Weekendami coś tam się dzieje, ale szału nie ma - mówi Mirosław Procner, właściciel Restauracji Stara Winiarnia w Szczyrku. I dodaje, że nawet kartę ograniczyli do tradycyjnych, zimowych dań. - Wybór nie jest jakiś specjalny. Nie chcemy, żeby się to wszystko marnowało - mówi Mirosław Procner.

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera