MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tim Weaver „Bardzo złe miejsce” RECENZJA: sieć kłamstw, trupy wypadające z szafy i atmosfera niepokoju

Maria Olecha-Lisiecka
Maria Olecha-Lisiecka
Tim Weaver „Bardzo złe miejsce”
Tim Weaver „Bardzo złe miejsce” Mat. pras. wydawnictwa Albatros
Prawda nie zawsze przynosi ukojenie, ale zawsze jest lepsza od niepewności i życia w kłamstwie – taka dewiza przyświeca Davidowi Rakerowi, protagoniście stworzonemu przez brytyjskiego pisarza Tima Weavera. „Bardzo złe miejsce” to piąta część serii. Nie czytałam poprzednich i zapewniam, że tego nie odczułam, bo autor tak skonstruował ten cykl, że można czytać książki niezależnie. A „Bardzo złe miejsce” to bardzo dobry thriller, w którym każdy detal jest dopracowany, główny bohater jest postacią wyrazistą i nietuzinkową, zaś klimat niepokoju mnie nie opuszczał.

David Raker ma dość nietypową profesję jak na bohatera kryminału. Specjalizuje się w odnajdywaniu zaginionych osób. Ponieważ jest w tym skuteczniejszy niż policja i prywatni detektywi, te środowiska raczej nie pałają do niego sympatią. Tym razem Raker ma odnaleźć emerytowanego policjanta Leonarda Franksa. O pomoc zwróciła się do Rakera córka Franksa… policjantka, która oficjalnie sprawą zajmować się nie może.

Leonard Franks pewnego dnia wyszedł z domu po drewno do kominka i zniknął. Zapadł się pod ziemią. Nikt go nie widział, nie było świadków. Czy został porwany? Czy Franks jeszcze żyje? Jeśli tak, to dlaczego porzucił ukochaną żonę? A jeśli zginął, to co stało się z ciałem?

Peter May „Na gigancie”: sentymentalna podróż przez życie. Autor igra z konwencją kryminału

Na te i wiele innych pytań musi znaleźć odpowiedzi David Raker, który każdy detal pieczołowicie analizuje, dzięki czemu widzi to, czego nie dostrzegają inni, także policjanci szukający Franksa. Szybko więc zaczyna odkrywać zdarzenia z życia emerytowanego policjanta, a wraz z każdą nową informacją wypadają trupy z szafy. Raker szybko się przekonuje, że dotarcie to prawdy o losach Franksa będzie dla niego śmiertelnie niebezpieczne...

W tej powieści kryminalnej każdy szczegół jest dopracowany. Tim Weaver wyjaśnia każdy detal, wszystkie luźne wątki łączą się w całość w najdrobniejszym szczególe. Do tego atmosfera niepokoju, jaką stworzył autor udziela się czytelnikowi i sprawia, że od pierwszej do ostatniej strony kibicuje on Davidowi Rakerowi.

Widać, że Tim Weaver doskonale wie, jak pisze się bardzo dobry thriller. „Bardzo złe miejsce” ma nie tylko wciągającą fabułę i intrygującą zagadkę, ale jest też sprawnie napisaną książką. Autor z powodzeniem wykorzystał wszystkie gatunkowe „tricki”, aby przykuć uwagę czytelnika. Rozdziały są krótkie, dynamiczne, kończą je często cliffhangery. Zabieg świetny, bo sprawiający, że książki nie można po prostu odłożyć.

Thomas Raab „Cisza. Kronika życia pewnego mordercy”: studium narodzin zła w człowieku

Wydawać by się mogło, że taka mnogość cliffhangerów to przesada, to zapewniam, że autor wie, co robi, kiedy ich używa – sprytnie, umiejętnie i w sposób przemyślany. Nie powiela sam siebie. A na deser - twisty w finale powieści.

I choć dodają one pikanterii i potęgują emocje, to samo rozwiązanie zagadki jest moim zdaniem najsłabszym punktem powieści. Dla mnie jest rozczarowujące, bo poziom uczuciowego zagmatwania przypomina bardziej telenowelę niż rasowy thriller. Mimo to, „Bardzo złe miejsce” oceniam jako bardzo dobry thriller, bowiem całościowo książka broni się sama. Mam też świadomość, że niektórym czytelnikom finał może się spodobać. Polecam!

Tim Weaver, „Bardzo złe miejsce”, wydawnictwo Albatros, 2018, 541 stron

Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo